O stronie

Wpis 23

scr23

Wpis 23 – Rejs

Wbrew moim oczekiwaniom, w ostatnich dniach nie miałem dużo czasu na pisanie. Życie na morzu jest dużo bardziej pracowite, niż może się zdawać i kiedy kładziesz się do łóżka, nie masz już ochoty do pisania pamiętników. Nasze dni są wypełnione ćwiczeniami, treningami i wspieraniem załogi okrętu w ich codziennych zadaniach. Raz nawet pomagałem na kuchni. Nie był to jednak rejs wycieczkowcem – uwierzcie mi, pod dniu albo dwóch, modlenie się o dobrą pogodę i brak fal było domeną nie tylko wierzących ludzi.

Na załogę całego okrętu składało się ponad pięćdziesięciu marynarzy, do tego dochodził nasz trzydziestoosobowy zespół – większa ekipa za bardzo rzucałaby się w oczy. To czego mieliśmy jednak bez liku, to gnaty – dużo broni, granatów, części, materiałów wybuchowych i innego sprzętu wojskowego. Ty pomyślisz, u nas to jest. To wspaniałe uczucie mieć na sobie pełen szpej. Kamizelki, strzelba Mossberg na plecach i M4 w rękach. Waga ciężka, ale nadal przyjemne uczucie.

Oprócz tego, mieliśmy jeszcze pojazdy, które otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Ezra Rosensteina. Nie jestem pewien jak to się udało, ale tym razem otrzymaliśmy topowy sprzęt, nie zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Za wsparcie robił nam Jaguar SV i Gepard – te pojazdy mogą rozerwać wszystko, od helikopterów po ludzi. Naprawdę nie chcesz być po drugiej stronie lufy, kiedy ich działka 35 mm zaczynają ziać ogniem.

Następne w kolejce czekały bojowe wozy piechoty, wszystko to co najnowsze i najlepsze. Mówcie co chcecie o Niemcach, ale oni wiedzą jak zrobić niesamowitą broń, a Puma jest idealnym przykładem najlepszego dostępnego uzbrojenia. To wymagające dranie, ale jeżeli zadbasz o nie odpowiednio, nie mają sobie równych. Przez całą drogę, uczyliśmy się jak poradzić sobie z tym nowym sprzętem. Nigdy nie przeczytałem tylu instrukcji na raz, na wszelki wypadek, gdybym musiał jednego obsługiwać, pomimo tego, że wybrałem Jaga na mój wóz. Nie chciałem jednak zostawić Espinozy na pastwę losu, ona o dziwo była zadowolona z mojego towarzystwa, tak długo jak nie poruszałem pewnych tematów, o których nie chciała rozmawiać.

Pozostała jeszcze kwestia wtopienia się w otoczenie. Przynajmniej ta część była łatwa – w Irlandii możesz jeździć jakimkolwiek pojazdem pancernym, tak długo jak jest koloru białego. Podawanie się za Irlandzką armię było od początku nie do pomyślenia – Irlandczycy nie mieli czołgów od lat 70-tych ubiegłego wieku, a ich ostatnim prawdziwym opancerzonym pojazdem był Comet, pamiętający czasy II WŚ. Z drugiej jednak strony, Vigilants mieli wszystkie fajne zabawki, w tym najnowocześniejsze brytyjskie i niemieckie pojazdy. Irlandia jest prawdopodobnie jedynym zachodnim krajem, w którym gdyby wybuchła wojna armii z siłami korporacji, armia by przegrała.

Jutro lądujemy na brzegu. Ogólnie rzecz biorąc, nie jest to plan trudny do wykonania. Ferguson dostarczyła nam świeże zdjęcia odpowiednich przyczółków z zaznaczonymi trasami patrolowymi wroga. Jak zdobyła te materiały, nie wiem, ale biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio nie mieliśmy żadnych problemów z przepływem informacji i danymi szpiegowskimi, podejrzewam, że Murdoch jest właścicielem (albo niedawno zakupił) satelit szpiegowskich. Biorąc pod uwagę moją hojną zaliczkę (na którą już zapracowałem, ale nie zdążyłem jeszcze tknąć) wiedziałem, że jest bogaty, a sama ilość dostępnych środków jest oszałamiająca. Operacja musi mieć duże znaczenie, zarówno dla Murdocha, jak i Ferguson, z którą to kontaktowaliśmy się dużo częściej, od kiedy zbliżyliśmy się do celu.

Jak się okazało, lądowanie z pomocą takiego statku nie jest bardzo skomplikowane. Po prostu podpływasz do odpowiedniego brzegu, wysadzasz ładunek mając nadzieje, że podczas tej czynności wszystko będzie dobrze. Kiedy nadchodzi czas opuszczenia przyczółka, drugi statek odholowuje cię w głąb morza. Na szczęście dla nas, kapitan jest weteranem marynarki wojennej, który ma duże doświadczenie w operacjach tego typu.

Wieczorem odbyłem krótką pogawędkę z Espinozą. Złapałem się z nią na górnym pokładzie, kiedy wpatrywała się w morze. Początkowo nie zareagowała na moje powitanie, wyraźnie zagubiona we własnych myślach. Dopiero po kilku minutach spędzonych wspólnie w milczeniu, zdała sobie sprawę, że stoję obok.

“Myślisz, że robimy słuszną rzecz w tym momencie?”

“Słuszną rzecz?” Zawtórowałem.

“Praca z Murdochem. Wiem, że nie mamy wpływu na niektóre rzeczy, ale nadal…”

“O czy myślisz?”

Popatrzyła się na mnie dziwnie.

“Jak wiesz, miałam brata. Tak mi przynajmniej powiedzieli. Nie pamiętam go w ogóle. Kiedy po raz pierwszy… kiedy doktor Haswell w końcu zorientował się, co się dzieje w domu, stworzyłam dziennik wideo, żeby nie zapomnieć, tak na wszelki wypadek. Okazało się, że to był dobry pomysł, ale.. słuchanie kogoś innego z moim własnym głosem. Trudno to opisać. W każdym razie… kochał morze, a przynajmniej tak słyszałam.”

Zabrakło mi słów, a ona i tak nie wydawała się w dobrym nastroju, na dalsze pogawędki. Czasem prawda jest nie do zniesienia, ale to co usłyszałem, wywołało w moim sercu pierwotny strach, przed rzeczami, których nie rozumiałem, przed rzeczami, których miałem nie zrozumieć. A ona nie tylko uczyła się o nich, ona je przeżywała. Coś takiego musi pozostawić blizny na wieczność. Kiedy odwróciła się w stronę morza, nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak nadal pozostaje przy zdrowych zmysłach.

I głęboko wewnątrz, zacząłem się zastanawiać… czy ona naprawdę?

Wyżej

Dołącz do akcji